Para szósta. Tulipan.

To nie był film

— To nie były żadne zjeby, a dobre chłopaki — dobitnie stwierdził Artur.
— Że kurwa co? — Gośka aż się zachłystnęła kawą. — Czyś ty do reszty ocipiał? — wydarła się.
— Czego ryjem kłapiesz? — westchnął teatralne i wygodnie rozparł się na krześle. — A co? Może uważasz, że nie należało się ciapatym za te wszystkie incydenty?
— Kurwa, stary. To nie był film, ani jebany stream z CS-a! To byli zwykli ludzie, którzy chcieli się pomodlić! — Uderzyła pięścią w stolik tak mocno, że prawie rozlała kawę.
— Uważaj — stwierdził. — No i wiesz, oni też zabijają niewiernych, więc muszą się liczyć z bohaterskim odwetem odparł Artur spokojnie.
— Tak, bo zastrzelenie czterdziestu dziewięciu Bogu winnych ludzi w nowozelandzkim meczecie jest takie odważne i bohaterskie — prychnęła pogardliwie. — Serio, zielsko, chany i Wypok wyprały ci mózg tym incelsko-prawackim bełkotem. Zwyczajnie bredzisz od rzeczy i usprawiedliwiasz przemoc, bo zabito tych, których nie lubisz — stwierdziła stanowczo.
— Ja bełkoczę, ja? — żachnął się. — A kto pierdoli lewackie frazesy jak typowy leming? Od kiedy ty tak lubisz muslimów?
— Jasne. Jak nie lubię ekstremistów, to od razu muszę popierać zabicie muzułmańskiej Grażyny, która się poszła pomodlić. Super logika, Kamień. Zajebiste, kurwa — wypluła z wściekłością.
— Ale co się wkurwiasz? I oni, i Brevik mieli rację —spokojnie odparł Artur. — Biały człowiek musi się bronić przed nachodźcami. Co, chciałabyś bać się wyjść z domu wieczorem, bo ktoś ci krzywdę może zrobić? Na zachodzie tak jest.
— Wiesz, ja od lat się boję — powiedziała cicho Gośka, patrząc w okno. — Od lat kurwa boję się, że jakiś knur będzie mnie obłapiał. Stosuję pierdyliard drobnych zabezpieczeń, a i tak gówno to daje. Zawsze znajdzie się jakiś oblech, który postanowi mnie zaczepiać.
— Przesadzasz. Nie może być aż tak źle. Zresztą sama trochę prowokujesz takie reakcje. — Wymownie zlustrował Gośkę. — No wiesz, nie obraź ale ubierasz się prowokująco, więc siłą rzeczy ludzie będą komentować to, jak wyglądasz — dobitnie stwierdził Kamień.
Kobieta wpatrywała się szarą masę za oknem. Ten zwykły i przeciętny tłum, który szybko przemierza ulice, nawet nie może sobie zdawać sprawy, że ktoś obok mógłby rozsypywać się na miliony kawałeczków. A Gośka właśnie się rozsypywała, a jej serce po raz tysięczny w tym roku umierało. Nic dziwnego, zawsze wybierała sobie dziwnych znajomych ze skrajnymi poglądami i potem cierpiała w zderzeniu z rzeczywistością. Bo polubiła typa, ale umniejszanie jej doświadczeń było zwyczajnie paskudne i nie chciała tego zignorować. Chociaż pewnie powinna.
— Bredzisz, kurwa — podniosła głos. — Bredzisz i próbujesz na mnie zwalić winę za to, że jakiś oblech mnie obraża czy obmacuje!
— Ale to nie tak...  — spróbował zaooponować.
— Sklej pizdę — prychnęła. — Chyba lepiej niż ty wiem, co mnie wkurwia. Zwłaszcza, że, kurwa, nikt nie ma prawa mnie dotykać bez mojej zgody. Sorry, taki mamy klimat, że to ja decyduję o tym, w jaki sposób może mnie ktoś dotknąć. A na macanie dupy przez obcych kolesi się nie zgadzam. — Wzięła głęboki wdech i upiła łyk kawy. — I nie, to, że mam swobodne podejście do seksu, nie oznacza, że jestem czyjąkolwiek zabawką.
— Iga twierdzi inaczej. — Artur wbił złośliwą szpilkę. — Ona twierdzi, że się zwyczajnie puszczasz i szmacisz.
— Och, wiem o tym. — Gośka machnęła ręką. — Ona nie może przeżyć tego, że nie jestem monogamiczna, lubię seks i sypiam z młodszymi. — Uśmiechnęła się cynicznie. — A do tego jestem starawa i tłusta. Combo dekady. I hedonizmu zresztą też.  
— W sumie dziwi mnie to trochę — zastanowił się. — Tak niby otwarta, wolnościowa i nowoczesna, a twojego trybu życia nie akceptuje.
— Wiesz, to dlatego, że skoro ona uważa się za zimną sukę, to spotkanie ze mną jest dla niej zagrożeniem. Bo ja nie pierdolę o tym, jak bardzo jestem zimna i wyniosła — westchnęła. — Ja otwarte emocje mam na wierzchu, bez ceregieli bzykam się z dwudziestokilkulatkami. Najwyżej potem cierpię — gorzko spuentowała Gośka. — No i głośno mówię o swoim feminizmie. A to dla nikogo nie jest wygodne. Wiesz, jak takie prawackie ścierwa dojdą do władzy, to i ja, i ona będziemy miały przejebane. Chociaż każda z innych względów — westchnęła ciężko.
— Pierdolisz od rzeczy. Niby, kurwa, dlaczego byście miały przejebane? — zadziwił się Artur. — I schowaj ten portfel, bo zaraz ci ktoś go zajebie — przytomnie zauważył.
— Co? A, ok, dzięki. — Gośka szybkim ruchem wpakowała portfel do swojej przepastnej torebki. — Jak mówiłam, obie będziemy miały przesrane. Ona, bo jest śliczną loszką dziesięć na dziesięć, co nie chciała biednego Nice Guya. A ja, bo jestem paskudną feminichą, co się puszcza. — Gośka umilkła, patrząc Arturowi prosto w oczy.
— Aż tak źle to widzisz? Przecież oni chcą bronić białe kobiety przed ciapakami. To muślimy każą ubierać burki i to oni gwałcą — skwitował.
— Hmmmm, jakoś sobie nie przypominam, żeby Konrad, ten mój były, był ciapaty. A jakoś i bił, i gwałcił, i kontrolował prawie wszystko. A to chłopak z dobrej rodziny był. Nasz, Polak prawdziwy!  — podniosła głos Gośka. — Kurwa, idę na szluga, idziesz?
— Nie. — Wzruszył ramionami. —Weź ten swój czarny parasol, bo siąpi nadal.
— Jasne. Dopóki w tym kraju nic się nie zmieni, to nie zamierzam składać parasolki. Wiesz o tym dobrze — odparła wychodząc z kawiarni.
Natłok myśli ją przygniatał. Z jednej strony była wściekła i na Kamienia, i jeszcze bardziej na siebie. Po raz kolejny wdała się w durną dysputę o poglądach. A zbyt dobrze wiedziała, że i tak żadne z nich nie odpuści. I że każdy ma swoje racje. I że oboje się trochę mylą. Jakoś nie była zdziwiona, że tak jest. Zbyt często to się zdarza. Ale trudno, taki lajf.
 I tak będę jego Mallory, a on moim Mickey’em, innego wyjścia chyba nie ma.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga