Para druga. Kopciuszek
Postrzyżyny
Wiosna budziła świat do życia. Natomiast inna Wiosna dawała złudną nadzieję, że w Kraju SzczypiorującejCebuli coś się zmieni. A szanse na jakiekolwiek gruntowne zmiany są bliskie zeru. Wyboru nie ma, bo albo stare świnie, które z niejednego koryta żarły, albo populistyczna szuria. Ewentualnie dziwne twory bez programu. Odkąd Gośka uzyskała bierne prawa wyborcze, miała ten sam problem. Żaden z rozlicznych tworów okołopartyjnych nie przekonywał jej do końca. I nikt ze znajomych nie rozumiał jej politycznych rozterek. Emocjonalnych zresztą też. Tak prawdę mówiąc, to całe życie Gośki było jedną wielką rozterką, wewnętrznym konfliktem i emocjonalnym rozedrganiem. Targały nią Wielkie Konflikty, Życiowe Dramaty i Porywy Serca. Zawsze silne, ogniste i absorbujące ją do końca. I oczywiście dotyczące głównie miłości, a raczej mówiąc bardziej dosadnie, zwyczajnej chcicy, by zaliczyć kolejnego chłopa, który potencjalnie mógłby zostać mężczyzną jej życia. Na domiar złego, była w pełni świadoma, że każde takie zachowanie tylko ją niszczyło i zadawało kolejne rany, pozostawiające paskudne blizny na duszy. I nikt nie potrafił zrozumieć tego, co codziennie przerywa. Nikt oprócz Jarusia, jej internetowego psiapsiela, który wiedział o niej praktycznie wszystko. To on słuchał jej wycia po kolejnej toksycznej relacji, to on oceniał czy dany kuc jest ruchable. Ba Jarek poświęcał się na tyle, by ocenić jej nudesyi powiedzieć czy są na tyle dygogenne, by wysłać je do krasza. A dzisiejsze spotkanie było oczywiście spontaniczne i tak naprawdę pierwsze. Bo chociaż znali się z siedem lat, przegadali tysiące godzin, to nie widzieli się nigdy. A jak wczoraj zadzwonił i powiedział, że kłopot z potencjalną dupą ma, to Gośka bez chwili namysłu skołowała sobie lewe L4i pojechała na podwarszawskie zadupie, by mu doradzić. Więc siedziała teraz na murku przy Dworcu Śródmieście i czekała paląc kolejnego papierosa. Słońce miło grzało, wiatr był niewielki, nawet obleśne Sebiksynie uprzykrzały gorzkiej kontemplacji Gośkowego żywota.
Tak — Warszawa była cudownym miejscem w każdym calu. Jej historia, jej przyszłość i teraźniejszość fascynowały, napędzały do działania i dawały energię. To, że kiedyś tu wróci, było pewne, wiedziała, że zrobi wszystko by znów mieszkać w mieście. Jeśli nawet nie Stolica, to chociażby Trójmiasto. Wszystko jest lepsze niż zatęchła kaszubska prowincja, pełna zabobonów, zaściankowości i fałszywej pobożności. W tej dziurze nawet nie ma kogo podrywać. Bo albo ma się do wyboru kolesi w mniejszym lub większym stopniu związanych z połową powiatu, albo to totalna żulerka. Czyli w obu przypadkach kaplica i brak sensownych rozwiązań. To nawet nie chodzi o stały związek — bo do tego Gośka nie dążyła jakoś szczególnie, tylko o mniej, lub bardziej intensywne relacje łóżkowe. Bogiem a prawdą, potrzebowała fiuta jak kania dżdżu, bez tego umierała i zatracała się w czarnowidztwie. Gdyby nie internetowe relacje, to już dawno by palnęła sobie w łeb. Ale palnięcie w łeb by wymagało zakupu trefnego kopyta. Niby by się dało to zrobić, ale perspektywa robienia dziwnych deali z kaszubskim półświatkiem, była jednak na tyle odstręczająca, że nie brała jej pod uwagę na serio. Zresztą wbrew pozorom lubiła życie oraz ludzi i trzymała się tego tak mocno, jak tylko potrafiła.
— Gośka! Tu jesteś, a ja cię szukałem od strony patelni. — Z zamyślenia wyrwał ją uradowany głos Jarka. — Kurwa, jak się cieszę, że w końcu cię widzę! — Uśmiechnął się łobuzersko. — No chodź mordo, przytul się na powitanie. — objął ją ramieniem.
—W końcu dzieciak się widzimy. Po tylu latach mamy okazję coś razem odpierdolić młody! —Gośka poklepała go czule po policzku. — Będzie inba młody.
— No ba. Po to tu jesteś, trzeba wykminićparę rzeczy, obalić jakieś piwerka, smożyć blanty i próbować przeżyć kolejne godziny na tym kureskim świecie. — zaczął wyliczać w zamyśleniu. — Ale najpierw sklep i Monsterki na szybko zaordynował, odgarniając włosy opadające mu na twarz.
— Myśl prima sort. Zepnij tego kuca, bo se go fajurą przyjarasz i chuj z niego zostanie. — Zauważyła rozsądnie. — A chyba nie po to go tyle lat hodowałeś, by sfajczyć go ruskim petem.
— Chuj z włosami. — Jarek wzruszył obojętnie ramionami. — I tak go zetnę. Na Bowiego będę miał fryz i git.
— Twoja brocha dzieciak. I tak będziesz dobrze wyglądał, bo buziuchnę masz śliczną — stwierdziła. — No co się tak gapisz. To, że jesteś młodszy ode mnie o trzynaście lat, nie oznacza, że nie widzę urody, jaką masz — powiedziała od niechcenia.
— Ty też jesteś ładna. — Zrewanżował się. — I nie, nie jest to kurtuazyjne kłamstwo, jak zwykłaś uważać. Serio, czemu masz kompleksy, to nie wiem, ale wiem, że serio nie masz się czego wstydzić.
— Uroczo kłamiesz, rób tak dalej. A tak w ogóle, jaki plan jest? — spytała Gośka, gdy wchodzili do sklepu.
— Dupniemy po Monsterku i jedziemy do mnie na razie. — Zadecydował Jarek. — Chatę mam wolną, to spokojnie można pogadać, muzyki posłuchać.
— No i git. Ty, to ja wezmę jeszcze po setce na drogę. — Elka zaczęła szukać portfela. — I fajki wezmę. Resztę się u ciebie w Biedrze kupi.
Jarek otworzył drzwi i szerokim gestem zaprosił Gośkę do swojego pokoju. Panował w nim zwyczajny bałagan, na ścianach wisiały plakaty, przy komputerze stała przepełniona popielniczka. Brudne szyby wskazywały, że niektórzy mieli w głębokim poważaniu Jezuska i zwyczajnie olali wiosenne porządki. Nie, żeby Gośka czuła się tym urażona, sama była typową flądrą i jej mieszkanie nie prezentowało się lepiej.
— No, tak mieszkam. Jakby co, to łazienka jest obok kuchni. — Wskazał niezbyt kulturalnie palcem.
— Dobra stary, lepiej gadaj, o co ci chodzi z tą dupą? — zapytała zaciekawiona Gośka — Kto to, ile ją znasz? Dawaj konkrety. I piwo daj.
— Z internetu znam. Ze dwa lata się znamy, ale tak bliżej to ze dwa miechy piszemy — westchnął ciężko, podając puszkę Kustosza. — A, masz pozdrowienia od Magdy. — Przypominało się Gośce.
— Jakiej, kurwa, Magdy? Nie znam żadnej Magdy. — Zdziwił się Jarek.
— No, nie znasz jej, to moja kumpela z fejsa. Pisałam jej, że jadę do ziomka, to kazała cię pozdrowić. — Gośka zaciągnęła się fajkiem. — Zresztą stary, sami znamy się z fejsa, nie powinno cię to dziwić. Dziołcha, o którą ci chodzi też przez internet poznana.
— Ano, tyle, że ona nie z Polski jest. — Skrzywił się Jarek. — Ładna, niegłupia, zabawna. Ale daleko mieszka i raczej nie ma szans na spotkanie. Przynajmniej na razie muszą wystarczyć tylko wiadomości i sporadyczne rozmowy — westchnął smutno.
— Akurat tym się martwić nie musisz. Gadkę masz niezłą, dżentelmenem być potrafisz, głupi nie jesteś. — Gośka poklepała Jarka po plecach. — Serio, jesteś zajebistym typem.
— Ale skoro się z nią nie spotkam na razie, to na chujsię mam starać? — Jarek duszkiem dokończył piwo i sięgnął po kolejną puszkę. — Zresztą i tak, żadna mnie nie chce w realnym życiu.
— Pierdolisz młody. — Skwitowała krótko.
— Właśnie, kurwa, nie pierdolę. W tym sęk. — westchnął rozgoryczony. — Niby mam koleżanki, znajome, przyjaciółki, a baby do miłości znaleźć nie umiem.
— I dziwi mnie to kurwa. Serio. — Gośka wstała i rozprostowała nogi. — Blanty masz, czy smażymy moje gówno?
— Mam, ale skoro ty masz chujowe, to dawaj swoje, lepsze będzie na potem — Jarek wyciągnął ze spodni zapalniczkę i podał ją Gośce.
— Ale serio, jesteś niegłupi, da się z tobą pogadać, dobrej muzyki słuchasz, z wyglądasz też ok. — Zlustrowała go okiem znawcy Gośka. — Nie widzę nic, co by mogło odrzucać potencjalne kandydatki. — Zaciągnęła się skrętem i podała go Jarkowi. — O i bywasz romantyczny, rycerski i szarmancki.
— Zbyt rycerski chyba. Nawet białorycerski. A tu twardym słowiańskim panem trzeba być. I ten kuc mnie wkurwia. — nerwowo przeczesał włosy.
— To go zetnij. Co za problem? — Wzruszyła ramionami. — Daj maszynkę, to cię opierdolę na zero. Wprawę mam, zaręczam kochaniutki. Niejednemu łeb goliłam tymi ręcami.
— No i chuj. Zetniesz. Maszynkę tylko przyniosę. I może wódeczki poleję, co? — Zapalił się do działania.
— No ba. Pewnie, że polej, co to za pytanie zresztą — odparła ze śmiechem — Tyle że, sorry, ale strzyc będę w staniku. Bo i gorąco u ciebie, i włosów nie chcę mieć na szmatach. — Uprzedziła.
— Dla mnie możesz i gaciach być. I tak widziałem twoje softy, więc mi to nie przeszkadza. — Przypomniał. — Zresztą ja też będę w gaciach, a co.
— I git — powiedziała, zdejmując koszulkę —W sumie kup jeszcze przedtem jakieś browary i wódę. Żeby nie łazić. — Wyjęła z portfela kasę. — Pięćdziesiąt zeta ci chyba starczy?
— Jakby co, dołożę. Kurwa, wiadomo, że dołożę, Jezu. I fajki dokupię, bo pewnie braknie. — Zreflektował się.
Pod nieobecność Jarka, przygotowała wszystko, co trzeba. W miarę ostre nożyczki krawieckie, nóż motylkowy wyciągnięty z własnej torebki i maszynkę do strzyżenia ułożyła na biurku. Zdjęła ciuchy i zapaliła fajkę. Leniwie zaciągnęła się dymem i upiła łyk piwa. Nie czuła skrępowania czy zażenowania. Paradoksalnie lubiła swoje ciało pomimo kompleksów i pełnej świadomości jego rozlicznych niedoskonałości. Jasne mogło być lepiej, szczuplej czy jędrniej, ale obecny stan rzeczy nie spędzał jej snu z powiek. A to, że Jarek zobaczy ją w negliżu, było kompletnie bez znaczenia.
— Jestem już! — Jarek z impetem zamknął drzwi wejściowe i postawił zakupy w przedpokoju. — O, a ty już przygotowana widzę?
— No ba, zdejmuj łachy, będziemy strzyc. I piwo daj, nie będę o suchym pysku robić. — Gośka przeciągnęła się leniwie. — Kuca oczywiście chcesz zostawić na pamiątkę pewnie?
— No jasne, że zostawiamy! — powiedział, siadając na krześle —A tak to na zero gól, a co się będziemy ograniczać!
— Mówisz — masz, kochanieńki. — Gośka pewnie i spokojnie odcięła Jarkowi włosy zebrane w niedbałego kucyka. — Teraz nie ma już odwrotu, zostaniesz prawilnym rycerzem ortalionu.
Odłożyła nożyczki i wzięła do ręki maszynkę elektryczną, która zaczęła pracować z cichym i miarowym brzęczeniem. Upiła łyk piwa i zabrała się za ścinanie włosów do końca. Odetchnęła głęboko i zgoliła pierwszą partię. Jarek poruszył się niespokojnie, ale pogłaskała go po ramieniu, dając mu do zrozumienia, że nie ma powodów do obaw. Przysunęła się bliżej by widzieć dokładnie jego kształt czaszki i by zrobić wszystko równo i porządnie. Sprawnymi ruchami przesuwała maszynkę po jego głowie. Oddech Jarka łaskotał ją po szyi za każdym razem, gdy nachylała się nad jego twarzą.
— Ładnie pachniesz, tak jakby kwiatami, albo czymś podobnym — odezwał się, przerywając ciszę — Długo jeszcze?
— Kończę już. Zaraz będziesz mógł się w lustrze przejrzeć. — Strzepnęła mu włosy z karku. — No. Wyglądasz wykurwiście. Leć do łazienki. —powiedziała, odkładając maszynkę.
— O kurwa, Gośka — krzyknął — Zajebiście jest! No chodź, zobacz!
— Idę już — zamruczała pod nosem, stając w drzwiach.
— I to jest to — powiedział, ciągnąc ją za rękę do umywalki — Dzięki tobie wyglądam jak prawdziwy słowiański facet. — Objął ją w talii i pocałował w policzek — Serio, muszę ci się jakoś odwdzięczyć. O, może zrobię ci kąpiel? — zapytał — Tak jak ci zimą obiecałem.
— Młody, nie musisz — zaoponowała.
— Nie muszę, ale chcę. — Jarek dobitnie zakończył dyskusję i zaczął nalewać wody do wanny. — A teraz sio, zawołam, jak przygotuję.
Jego zachowanie trochę Gośkę śmieszyło. Uroczy z niego dzieciak, w sumie jak ma ochotę, to niech robi. W zamyśleniu otworzyła piwo i zapaliła papierosa. Brakowało jeszcze tylko muzyki, więc niewiele myśląc, odpaliła komputer.W międzyczasie zamiotła włosy z podłogi. Nie, żeby odczuwała jakąś silną potrzebę porządku, ale wiedziała, że zaraz to się rozniesie. A pić piwa z czyimiś kłakami nie miała zamiaru. Czas na włączenie jakiejś muzy. Trudny wybór, czy rapsy, czy nacjololo. Chuj, lecimy z Honorem — pod blanty może być.
— Gośka, chodź, gotowe! — wydarł się Jarek z łazienki — Szybciej, no!
— Wow, postarałeś się — stwierdziła z uznaniem — Te znicze dodają tylko uroku i pewnej nostalgii — zauważyła z rozbawieniem.
— Ten, no. Świeczek nie było, a uznałem, że coś powinno się palić oprócz blantów. — podrapał się po nosie. — Wódeczkę jeszcze przyniosę. I piwka też. A ty się rozbieraj. — Klepnął Gośkę w pośladek. — Jak wrócę, to masz się już wylegiwać!
Ciepła woda, pachnąca cytrusowym płynem, działała naprawdę kojąco i Gośka z lubością przymknęła oczy. Tak, tego było jej trzeba. W ogóle z zaskoczeniem zorientowała się, że takie zaopiekowanie sprawiło jej dużą przyjemność. Brakowało jej tego i miło było poczuć czyjąś troskę, nawet jeśli by to miało oznaczać tylko zapalenie zniczy i podanie fajek. Z zamyślenia wyrwał ją głos Jarka.
— Masz, wódeczka dla ciebie. I posuń się, ja zaraz dołączam do ciebie.— Podał jej szklankę. — No co, jest woda, fajna kumpela, blanty. Czego chcieć więcej? — zapytał — No, chyba że się wstydzisz?
— A co ja gołego chłopa nie widziałam? No soraski, to nic dla mnie nadzwyczajnego. — Zauważyła. — Kurwa, brzmię jak zblazowana dziwka.
— E tam, nie marudź. Co w tym dziwnego? —stwierdził, wchodząc do wanny iodpalając blanta — Przecież to logiczne, że jak masz chęci i możliwości — to korzystasz.— Z uśmiechem napił się alkoholu. — Sam bym pewnie na twoim miejscu to robił.
— Młody, daj bucha w ogóle.— Wyciągnęła dłoń w kierunku Jarka.
— Nie tak. — Chwycił jej rękę i musnął wargami. — Jak już to po studencki. — Zaordynował.
— A chuj, co mi tam. Dawaj jak takiś kozak — Gośka przyciągnęła go do siebie.
Jarek zaciągnął się porządnie i patrząc w oczy, zbliżył się ustami do jej warg. Wypuścił dym wprost do jej ust. Tak — to było niezwykłe uczucie. I kiedy Gośka dym wypuściła, niewiele myśląc — pocałował ją. Mocno. Zachłannie. Z całkowitym młodzieńczym zapałem. A Gośce się to spodobało na tyle, że przycisnęła go mocno do siebie.
— Chwilo trwaj... — szepnęła.
Komentarze
Prześlij komentarz