Para trzecia - mysz
Coraz mniej więcej czasu
Kobieta
weszła do pomieszczenia z wymuszonym uśmiechem na twarzy. Dziewczynka, która
siedziała na swoim łóżku i próbowała zająć jakoś wolno płynący czas, spojrzała
w jej stronę i od razu zauważyła, że coś jest nie tak.
– Już wiesz, prawda? – zapytała, po czym wróciła do
układania kolejnego obrazu z puzzli.
Mama
usiadła na krawędzi łóżka i spuściła wzrok. Nie mogła uwierzyć, że jej dziecko
za, w najlepszym wypadku, kilka tygodni umrze. Nie mogła pogodzić się z tym, że
na zawsze straci swoją małą dziewczynkę. Nie mogła na to pozwolić. Westchnęła.
– Nie chcę cię stracić. Po prostu nie – powiedziała szybko z
ledwo słyszalnym drżeniem w głosie.
– Wszystko będzie dobrze. – Mia, bo tak miała na imię
dziewczynka, przytuliła mamę, najmocniej jak tylko mogła, a nie była w stanie
zrobić tego bardzo mocno z powodu choroby, która z każdą chwilą wyniszczała jej
ciało. Ona wiedziała, że umrze. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę i
pogodziła się z tym.
Trwały
tak w tym uścisku przez długi czas, jednak postanowiły w końcu wybrać się na
spacer.
Ponieważ
życie dziewczynki z każdą chwilą nieubłaganie się kończyło, odwiedziły najpiękniejsze
miejsce, jakie znały na całym terenie szpitala. Był to zadbany ogród z małą,
białą altaną, oplecioną dodatkowo rośliną, której nazwy nie znały, ale
uwielbiały jej piękne kwiaty.
Rozmawiały
ze sobą długo o wielu tematach, mniej lub bardziej ważnych. Przechadzały się
korytarzami oraz wybrały się na obiad do szpitalnej stołówki. Spędziły dzień
najlepiej i najciekawiej jak umiały. Żałowały, że nie mogą wybrać się gdzieś
poza mury szpitala, jednak stan Mii im na to nie pozwalał.
Gdy
dziewczynka poszła spać, jej mama postanowiła udać się do kaplicy, gdzie
chciała pomodlić się o więcej czasu dla swojego dziecka. Miała nadzieję, że
wydarzy się cud, lecz to nikłe światełko wiary powoli nikło. I tak zaczęło się
coś, co zmieniło wszystko.
Kiedy
uklęknęła w jednej z ławek, rozpoczęła modlić się o czas, którego miała tak
mało, o wspaniałe chwile, o poprawę zdrowia. Podczas gdy klęczała z zawieszoną
głową, w jej umyśle pojawiło się coś bardzo dziwnego i niespotykanego. Jakby
wizja.
– Prosiłaś o czas dla swojego dziecka. Mogę ci go dać –
powiedziała postać w jej głowie, która do złudzenia przypominała Amorka, jednak
ubrana była w czarną szatę Kostuchy, a głos miała dźwięczny oraz głośny.
– Kim jesteś i jak miałbyś to spełnić? – pomyślała,
niedowierzając w to, co właśnie widzi oczami wyobraźni. Przeszło jej nawet
przez myśl czy nie oszalała od nadmiaru stresu i nerwów. Szybko jednak
odrzuciła tę myśl. Bardzo chciała wierzyć, że jest to prawdziwe, że może zdobyć
choć kroplę czasu dla swojej Mii. Jak to mówią, tonący brzytwy się chwyta. W
tej sytuacji Sylvia była tonąca, a brzytwą była nieznana postać, która jeszcze
zdąży ją skaleczyć.
– Jestem Handlarzem Czasu i mogę sprawić, żeby twoja córka
miała go więcej – powiedział, a jego głos jeszcze przez chwilę odbijał się
wewnątrz jej głowy donośnym echem, które przyprawiło ją o dreszcze oraz zawroty
głowy.
Kobieta
przez jakiś czas zastanawiała się czy na pewno wszystko z nią w porządku. Po
stwierdzeniu, że nie mogła zwariować, wahała się czy zapytać Handlarza o to, w
jaki sposób może zdobyć czas dla córki. W końcu zadała pytanie, na które
odpowiedź ją nurtowała:
– W jaki sposób to zrobisz?
– Nie mogę powiedzieć jak. Jedyne co mogę zdradzić to to, że
ktoś będzie musiał oddać swój czas, by ona mogła go dostać. Nie ma innego
wyjścia.
– To może być ktokolwiek? Nawet nieznana nam osoba?
– Ta osoba musi się na to zgodzić. Nie może to być losowy człowiek,
ponieważ on też ma rodzinę, która nie chce go stracić.
– Ja to zrobię. Oddam jej moje życie – powiedziała pewnie,
bez zawahania. Chciała ratować dziewczynkę, w końcu z każdą chwilą była coraz
bliżej śmierci.
– Powiedz tylko te słowa: „Zgadzam się, żeby moja córka Mia
została obdarowana czasem, jaki mi pozostał”. Wtedy przypieczętujesz wszystko i
nie będzie już odwrotu – oznajmił Handlarz.
Sylvia
wypowiedziała te słowa, po czym obraz w jej głowie rozmył się tak szybko, jak
się pojawił, a ona sama zemdlała.
Kilkanaście
minut później znalazł ją jej mąż, który przyjechał do Mii z pracy, a ta
powiedziała mu, że mama poszła gdzieś, gdy zasnęła, jednak kiedy obudziła się
przez koszmar, mamy przy niej nie było. Mężczyzna przeszedł przez kilka
korytarzy, aż dostał się do małej kaplicy, ponieważ wiedział, że jego żona
często tam przesiadywała. Zobaczył ją leżącą na podłodze w plamie krwi, która
powoli wypływała z rany na głowie. Kiedy kobieta zemdlała, upadając
niefortunnie uderzyła się o kant jednej z ławek.
Podjęto
próbę reanimacji, jednak nie udało się uratować Sylvii. Nie sądziła, że gdy
wypowie te słowa, nie będzie miała nawet czasu na pożegnanie się z córką i z
mężem. Jednakże gdy przypieczętowywała swoją decyzję, była pewna, że robi
właściwą rzecz. Cieszyła się, że jej dziecko będzie miało przed sobą jeszcze
mniej więcej sześćdziesiąt lat życia. Zapomniała tylko o tym, że zostawi ją
samą, tak była zaślepiona wizją, która wydawała jej się idealna.
W kilka
dni po śmierci matki, Mia zaczęła odzyskiwać siły. Lekarze niedowierzali.
Koniecznie chcieli dowiedzieć się, jak to się stało, że dziewczynka zdrowieje,
i to bez przyjmowania leków. Wykonali chyba wszystkie możliwe badania, jednak
one nic nie wykazały. Uznali, że musiało się stać coś naprawdę niezwykłego.
Kiedy
Mia była już w pełni zdrowa, nadal leżała w szpitalu, ponieważ wszyscy chcieli
być pewni, że teraz wszystko będzie dobrze. Ośmiolatka po wyjściu z murów, w
których spędziła tyle czasu, zaczęła chłonąć wszystko dookoła. Wróciła do
szkoły, potem skończyła ją i dostała się do college'u. Założyła rodzinę,
urodziły jej się dzieci, wnuki, a ona opowiadała im o tym co przeszła i o
mamie, którą znała tak krótko w skali życia.
Dożyła
ponad siedemdziesięciu lat, ale nigdy nie dowiedziała się, co zrobiła dla niej
jej mama. Chodziła jednak na jej grób tak często, jak tylko mogła i zawsze
dziękowała jej, że była przy niej w tych wszystkich ciężkich chwilach. Zrobiła
wszystko, co było w jej mocy, by wykorzystać jak najlepiej czas, który dał jej
los. Czas, który był bezcennym darem od jej mamy, choć o tym nie wiedziała.
Zdawała sobie jednak sprawę, że jeśli spożytkuje go w pełni, to podziękuje
Sylvii za wszystko, co kobieta dla niej zrobiła. I udało jej się.
Komentarze
Prześlij komentarz