Para czwarta - szczupak
Śmiertelny koncert
Nie planowała tak skończyć swojego życia. Nie pragnęła niczego innego niż
spokojnej przyszłości i spełniania swoich pasji. Nie dane było jej widzieć, jak
dorastają jej dzieci, nie mogła już nigdy zobaczyć swoich rodziców, przyjaciół
i ukochanego. Musiała skoczyć, by uratować niewinnych i bezbronnych ludzi.
Każdy, tak samo, jak ona miał własne plany.
Jeszcze chwilę, przed zabiciem się myślała tylko o jednym: czy, aby na
pewno wszyscy, bez wyjątku, uciekną z tego miejsca.
Jedna chwila, jeden moment, brak jakiejkolwiek sekundy zawahania się i
skok. Jej ciało spadło po skałach w dół, obijając się tak, że nawet nie do
końca było możliwe określenie, do kogo należało.
Denerwowała się. Chodziła po pokoju, stukając obcasami o drewnianą podłogę.
Za dokładnie dziesięć minut miała ostatnią próbę, na idealnie pół godziny przed
koncertem. Swoim pierwszym i jednym, tak bardzo wyczekiwanym.
Starała się, tak bardzo, jak tylko mogła. Jej śpiew był czysty i melodyjny.
Precyzyjnie trafiała w dźwięki i podtrzymywała je przeponą. Wszystko
wychodziło, wręcz idealnie.
Kończyła już śpiewać swoją ostatnią piosenkę, na całkowite zakończenie
koncertu, gdy jej telefon zawibrował i usłyszała jeden, cichy dźwięk. Oznaczał
on, że dostała wiadomość. Tyle że kto normalny pisał do niej dziesięć minut
przed koncertem? Na dodatek na telefon prywatny, o którym wie tylko rodzina i
najbliżsi.
Wiedząc, że może sobie pozwolić na króciutką przerwę przed spełnieniem
swojego marzenia, wyjęła telefon i go odblokowała. Przez jej całe ciało
przeszedł nienaturalny dreszcz, a sama ona zaczęła drapać się do krwi, po ręce.
Myślała teraz tylko o jednym. Nie mogła pokazać, że czegoś się boi. Wtedy
zaczęłyby się pytania do jej osoby, aż w końcu by się wygadała. Tylko, co
trzeba było teraz zrobić? Wiedziała, że musi stawić czoła temu wyzwaniu.
– Za trzy… dwa… jeden! – Usłyszała odliczanie z jej słuchawek. Wszystko
było już gotowe, tylko nie ona sama. Bardzo bała się tego, co miało nadejść.
Nawet już nie chodziło o tremę, jaką miała. Sama ta wiadomość wywoływała w niej
emocje. Bardzo, bardzo wielkie.
– Witamy na koncercie nowoczesnej polskiej gwiazdy! Wszyscy ją tu znają,
każdy na pewno pragnie jej autograf. Oto Milly May! Powitajmy Milenę Maj
gorącymi brawami! – Po tych słowach wypowiedzianych i w jej słuchawkach i w
głośnikach, miała wyjść na scenę i szaleńczo machać do swoich fanów.
Zostało jej bardzo mało czasu. Zaledwie dwadzieścia minut. O 21:30 wydarzy
się tutaj koszmar. Jednak ona jest w stanie temu zapobiec. Musi tylko szybko
coś wymyślić. Jakikolwiek plan na dalsze pół godziny. Nie mogła ich zawieść,
tak bardzo kochała swoich fanów. Cały czas śpiewa i się uśmiecha. Niech,
chociaż oni mają dobry dzień.
W tym momencie naprawdę nie wiedziała, co począć. Przemyślała już każdą
opcję. Nie wyjedzie stąd, nie zostawi tych wszystkich ludzi. Nie wbiegnie do
szatni i się nie ukryje, wtedy ocali tylko swoje życie, a nie tak miało być.
Jedyne, co może zrobić to zeskoczyć z klifu. Ten pomysł wydał się jej rewelacyjny.
Nie myślała o konsekwencjach. Uratuje ich! Będą żyli!
Nie wahając się, zbiegła ze sceny. Zostało pięć minut. Zaraz wszystko miało
się skończyć. Miała już nigdy nic nie czuć. Chciała przeżyć, ale wolała
poświęcić siebie, żeby ratować resztę, to jest dopiero przykład. Po prostu
człowiek idealny!
Fani nie wiedzieli, o co chodzi. Nagle piosenkarka zbiegła ze sceny i
zrzuciła się z klifu. Nie pomogły tutaj żadne płoty i zabezpieczenia. Ot tak,
przeskoczyła je. Każdy był w szoku. Część wszystkich ludzi zgromadziła się przy
klifie, inni zdążyli opuścić już koncert.
Nagle usłyszeli huk. Jeden, głośny wybuch. Przerażeni ludzie uciekali,
dziękując Bogu, że nie stali tam, gdzie właśnie rozsadziło dwójkę ludzi.
Dlaczego nie dziękowali swojej bohaterce? Czemu jej dobroć przekazują, jak
tylko zwykły przypadek i modlą się do Stwórcy?
Kolejna notatka o ataku terrorystycznym. Ludzie już tylko ze znudzeniem,
przeglądają stronę. Gdy jednak ich oczom ukazuję się słowo „spisek”, od razu
poprawiają się na krześle i pogrążeni w lekturze czytają to parokrotnie. Jak to
możliwe? Polska wokalistka była w zmowie z arabem? Jakim cudem? Każdy zadawał
sobie mnóstwo pytań. Po co się zabiła, skoro chwilę później nastąpił atak? Coś
tu było nie tak, jak być powinno. Nikt jednak nie zwracał uwagi na to, że ona
chciała tylko wszystkich uratować, a teraz robią z niej potwora.
Do sieci wyciekają zdjęcia, a dokładniej zrzuty ekranu. Film ze skokiem
wokalistki też gdzieś jest i wiele osób go ma. Widnieje na nim wiadomość od
wuja piosenkarki. „21:30 nastąpi atak. Nic nie zrobisz. Schowaj się. Haha”.
Podjęto decyzję, ogłoszono ją bohaterką. Zasłużyła na to, prawda?
Komentarze
Prześlij komentarz